Nazwa Encephalitozoon cuniculi powinna być znana i rozumiana w środowisku właścicieli królików, ponieważ jest to choroba powszechna, stwierdzana u nawet 75% królików w standardowych hodowlach. Jest to choroba przewlekła i bardzo często przebiega po cichu, tak, że właściciel nawet nie wie, że coś jest nie tak z naszym uszatkiem. Opowiemy sobie o tej chorobie, jak się rozprzestrzenia, czemu jest groźna nie tylko dla królików oraz jak możemy sobie z nią radzić lub zapobiegać.

Trochę biologicznego bełkotu

Encefalitozoonoza/kunikuloza jest wywoływana przez mały organizm, który jakiś czas temu został sklasyfikowany jako pasożyt, natomiast na ten moment zaliczany jest do grzybów. Niesamowicie istotne jest, żeby właściciele królików zdawali sobie sprawę z niebezpieczeństw związanych z tym patogenem, ponieważ ma on potencjał zoonotyczny, czyli może przenieść się z królika na ludzi i wywoływać różnego rodzaju nieprzyjemne choroby, od zapalenia płuc, po zapalenie mózgu i opon mózgowych. Przede wszystkim, na wystąpienie objawów klinicznych narażone są osoby, które mają obniżoną odporność - dzieci, osoby starsze, chore na AIDS lub nowotwory (choć oczywiście nie tylko). Dodatkowo, mogą zarazić się tym inne zwierzęta, które mamy w domu, jak pies, kot, szczur, mysz, chomik i świnka morska. Niestety, o ile u królików jesteśmy w stanie zobaczyć chociaż te objawy neurologiczne, to u gryzoni trzymanych razem z królikami lub mających wybieg na tym samym terenie, kunikuloza objawia się zazwyczaj nagłą śmiercią. Niektóre sklepy zoologiczne, nie mając pojęcia o zagrożeniu, trzymają w jednej klatce na wystawie króliki i kawie domowe. Jest to jeden z wielu powodów, dla których należy unikać kupowania zwierząt w sklepach zoologicznych.

Jak następuje zarażenie?

Główna droga zakażenia związana jest ze zjedzeniem lub wdychaniem zarodników, będących stadium zakaźnym grzyba. Inna droga związana jest z króliczą matką, która może przenieść pasożyta na swoje młode w trakcie ciąży, przez łożysko. Ponieważ jest to cicha choroba, możemy nawet nie zdawać sobie sprawy jak szybko się rozprzestrzenia i adoptować lub kupić osobniki zarażone.

Zarodniki wydalane są wraz z króliczym moczem i mogą przetrwać nawet 6 tygodni poza organizmem królika. Dlatego tak ważne jest żeby nie trzymać królików i innych zwierząt razem. Nawet jeśli myjemy i dezynfekujemy powierzchnie, zarodniki są na tyle lekkie, że mogą unosić się w powietrzu i dostać wraz z nim do naszego organizmu. Na samym początku, we wczesnych stadiach zakażenia, grzyb ten rozwija się w błonie śluzowej jelit, a następnie dostaje się do komórek układu odpornościowego. Wraz z nimi transportowany jest potem do krwi i wraz z nią dostaje się do każdego narządu w organizmie. Najbardziej narażone są nerki, wątroba oraz serce. Na samym końcu, infekowany jest układ nerwowy i tu pojawiają się charakterystyczne objawy. Opisuję tę drogę, jaką przebywa

patogen tak dokładnie, choć dla niektórych może się to wydać nudne, żeby potem łatwo było zrozumieć jak rozwijają się objawy choroby, u naszego pupila.

Jak objawia się choroba?

Wraz ze stopniowym przejmowaniem kontroli nad całym króliczym organizmem możemy zauważyć powoli występujące objawy. Ich intensywność zależy od tego jak sprawnie działa króliczy system obrony przed zarazkami. Jeśli królik ma dobrą odporność możemy nie zauważyć żadnych objawów, a konsekwencje choroby będą dużo mniej groźne. U królików zestresowanych, chorowitych, trzymanych w nieprawidłowych warunkach objawy ogólne będą bardziej wyraźne - apatia, ograniczony apetyt, agresja względem właściciela lub innych królików, posikiwanie.

To co jednak najczęściej zauważy właściciel, związane jest niestety z ostatnim stadium inwazji encefalitozoonozy i odnosi się do objawów nerwowych. Nasz uszatek może zacząć wykazywać oznaki niedowładu lub paraliżu i przejawiać całą gamę widocznych dla nas oznak, takich jak kołysanie się, oczopląs, przekrzywienie głowy na jedną stronę, chodzenie w kółko lub turlanie się po ziemi.

Na samym początku nasz zaufany weterynarz będzie starał się różnicować encefalitozoonozę z zapaleniem ucha, urazami mózgu, chorobami stomatologicznymi, toksoplazmozą lub innymi zapaleniami w okolicy głowy. Dobrą informacją jest, że króliki utrzymywane w dobrych warunkach, mające mało stresu i zdrowy układ immunologiczny, mogą radzić sobie przez długi czas z zakażeniem na własną rękę.

Stawianie diagnozy

Postawienie ostatecznej diagnozy jest bardzo trudne i nasz weterynarz musi wziąć pod uwagę wiele chorób, dających podobne objawy. Konieczne jest wykonanie kilku dodatkowych badań diagnostycznych. Na ten moment używa się badania moczu i badania krwi. Krew wysyła się do laboratorium, żeby wykryć przeciwciała skierowane przeciwko pasożytowi, a dodatkowo można wykryć odstępstwa od normy czynników biochemicznych, czyli informujących nas o funkcjonowaniu narządów jak nerki i wątroba. Ponieważ zarodniki wydostają się wraz z moczem, należy zbadać również mocz królika. Weterynarz może zlecić wykonanie badań obrazowych jak RTG czaszki, żeby obejrzeć zęby i puszki bębenkowe, lub nawet skierować na tomografię komputerową, która oczywiście jest lepszym narzędziem diagnostycznym, choć dużo droższym niestety. W Poznaniu koszt badania, znieczulenia i opisu wyników sięga tysiąca złotych.

Leczenie i kontrola postępów

Lekarz musi określić, jakie spustoszenie wywołała obecność grzyba i dobrać odpowiednie leczenie. Do wyboru są leki przeciwpasożytnicze (np. fenbendazol, podawane przez okres 28 dni, jeden raz dziennie), antybiotyki, leki stymulujące odporność oraz leki przeciwzapalne. Warto mieć na uwadze, że leczenie może wywołać efekty uboczne, a objawy neurologiczne,takie jak skręt szyi, mogą nigdy nie cofnąć się całkowicie, co na szczęście nigdy nie przeszkodzi królikowi w jedzeniu.
Takiemu zwierzęciu, należy zapewnić ciepłe i spokojne otoczenie oraz skierować go na fizjoterapię, która przyniesie ulgę w bólu mięśni i pozwoli im odzyskać pewien stopień sprawności.

Kunikuloza może powodować odmiedniczkowe zapalenie nerek, dlatego nasz lekarz może zalecić dodatkowo leczenie układu moczowego. Oprócz tego pojawiają się problemy z narządem wzroku, które również wymagają odpowiedniej diagnozy i leczenia.

Jak widać choroba ta nie jest tania w diagnostyce i leczeniu, a efekty uboczne mogą spustoszyć króliczy organizm. Każdy królik powinien mieć wykonane badanie krwi w kierunku określenia przeciwciał, tak abyśmy wiedzieli, czy nasze zwierzę jest nosicielem i jakie ryzyko niesie jego obecność w domu i jak w takim razie ma przebiegać łączenie z innym osobnikiem. Dodatkowo jeśli będziemy wiedzieli, że królik jest nosicielem encefalitozoonozy, bardzo ułatwi to proces diagnostyczny, gdyby ewentualnie wystąpiły objawy neurologiczne lub okulistyczne.

Zapytaj swojego weterynarza o badanie w kierunku EC!